Autor Wiadomość
Tarrus Kingsloey [ZM]
PostWysłany: Sob 14:51, 22 Lip 2006    Temat postu: Księga zemsty(powieść w odcinkach)-Rozdział 1 Taka prawda...

Główna leśna ścieżka,prowadząca do lasu Throel była pusta.Kamienie znaczyły drogę,a krzaki dookoła i drzewa stanowiły granice owej ścieżki.Jeden z krzaków poruszył się.
-Psst!-rozległ się głos,wyraźnie elfa-Cicho!Ktoś jedzie!
-Naciągnij łuk Evalu.Szybko!-syknął drugi,niższy trochę.
-Jeszcze raz się odezwiesz a kopnę cię w rzyć!-zagroził pierwszy głos,wyraźnie sfrustrowany.
Faktycznie,przez ścieżkę przejechała karawana z wozem pośrodku.Dookoła było zaledwie pięciu zbrojnych.
-Obłupimy się,oj obłupimy!-ucieszył się inny,najwyższy z dotychczasowych głos.
-Zamknij się durniu!-skarcił go drugi-Jak nie zatrzymasz warg jedna na drugiej to oberwiesz.
-Uwaga!-przerwał kłótnię pierwszy.-Na trzy,cztery.Trzy...Cztery,do broni bracia!
Z krzaków wybiegła grupa dziesięciu elfów.Wszyscy w jednakowym,zielonym stroju.Pierwszy,celnym,łuczniczym stzrałem zwalił z nóg jednego zbrojnego.Drugi sztyletem przebił innego.Walka wrzała,krew pryskała na wszystkie dtrony,padło pięć trupów.Wszyscy zbrojni.Rozległy się okrzyki radości.Jeden z elfów,najmłodszy,jasnowłosy podbiegł do wozu.
-Chodźcie!-zawołał kompanów-Coś tu jest!
Reszta przybiegła,potykająć się o ciała zbrojnych i nierówną drogę.Elf,ten który zawołał towarzyszy,miał na imię Bredd.Mieszkał w małej,elfiej wiosce,na granicy kraju.Jego rodzina utrzymywała się z uprawy ziemi,lecz od niedawna plony malały.Postanowił więc przyłączyć się do grupy rozbójników i w ten sposób pracować na chleb.Praca,jak praca,żądna nie hańbi.Za to ta akurat,przynosiła dużo stresów i radości.
-Ludzie!Tu będzie z półtora tysiąca dukatów!-krzyknął z wozu inny rozbójnik,Art,najlepszy przyjaciel Bredda.Trudnił się on poza tym handlem.
-Psia mać!-zaklął Traver.
Teraz wszyscy dowiedzieli się dlaczego.Dukaty były podrobione.Bredd mia złe przeczucia.Okazały się one słuszne.Złapano ich w pułapkę.
-W noogi!Uciekaaać!-darł się Bredd,biegnąc najszybciej jak mógł.Piętnastu konnych goniło ich.


Specjalnie wybierali wąskie przejścia,skróty,cuda niewidy,a pościg cały czas był tuż za nimi.Bredd zgrabnie przeskoczył płot i pognał dalej,co parę sekund oglądając się za siebie.Tętent kopyt ustał,rozbójnicy spotkali się.
-Uff...Zgubiliśmy ich-powiedział dysząc ciężko Tkar,silny,wysportowany członek grupy.
-Niebezpieczny to zawód-zawtórował mu Bredd.
-Niestety,taka prawda-uciął rozmowę Art.
Złodzieje poszli do swej kryjówki.

Powered by phpBB © 2001 phpBB Group